Chyba każdy adwokat zajmujący się klientami indywidualnymi zetknie się ze sprawą „rozliczenia konkubinatu”. Czasy kiedy nieformalne związki stanowiły wyjątek od reguły, którą było małżeństwo, już dawno i bezpowrotnie minęły.
Dziś co raz więcej par decyduje się na wspólne życie, na tzw. „kocią łapę”. O ile w małych miejscowościach takich jak Giżycko odsetek takich związków jeszcze jest dużo mniejszy niż małżeństw, o tyle w dużych miastach konkubinat jest już niemal równoległą formą partnerstwa i rodziny.
Niestety pomimo licznych zapowiedzi, do chwili obecnej nie uregulowana statusu prawnego takich związków ( w tym związków jednopłciowych) i w świetle prawa konkubenci są dla siebie obcymi osobami.
Co to oznacza dla takich związków? Poniżej wymienię tylko kilka problemów z którymi spotkałem się jako adwokat.
Partnerzy nie dziedziczą po sobie, a w przypadku śmierci jednego z nich bez pozostawienia testamentu, majątek po nim dziedziczą spadkobiercy ustawowi. Oczywiście testament częściowo rozwiązuje ten problem, jednak po pierwsze spadkobiercy ustawowi, którzy byliby uprawnieni do zachowku mogą jego zażądać. Po drugie dziedziczący partner zapłaci podatek od spadków, jako osoba obca, czyli ogromny.
Osoby żyjące w konkubinacie w ogóle nie są postrzegane w kategoriach osoby bliskiej w relacjach z różnymi instytucjami. Przykładowa jeden z partnerów jest ofiarą wypadku drogowego i jest w stanie nie pozwalającym na komunikację. Jeżeli drugi nie posiada stosownego upoważnienia bądź umocowania, nie będzie mógł nawet zasięgnąć informacji o stanie zdrowia najbliżej mu osoby.
Majątek wypracowany przez osoby żyjące w nieformalnych związkach – upraszczając – nie jest wspólny. Bardzo często dzieje się tak, że oboje partnerzy całe swoje oszczędności wkładają w zakup nieruchomości ( gdzie do aktu notarialnego staje jeden z nich), budowy – na gruncie jednego z nich, remonty, etc.. Kiedy partner na którego było „wszystko zapisane” umrze, drugi zostaje postawiony w dramatycznej sytuacji. Z dnia na dzień traci cały dorobek swojego życia. Adwokat w takich sytuacjach bardzo często może zaproponować rozwiązania, które tylko będą umożliwiały „odzyskanie majątku” tylko w bardzo małej części.
Istnienie konkubinatu, a ściślej jego ustanie, kiedy to partnerzy dochodzą do wniosku, że już nie chcą wspólnie żyć, jest niemal niewyczerpanym źródłem spraw dla adwokata.
Wspomniany wcześniej brak regulacji prawnej konkubinatu powoduje, że adwokat przyjmując sprawę dotyczącą rozliczenia musi szukać rozwiązań pośrednich. Do tej pory ani orzecznictwo sądów, ani doktryna nie wypracowały jednego modelu „rozliczenia konkubinatu”.
Można stwierdzić, że w zdecydowanej większości przypadków, adwokat reprezentujący „byłego konkubenta, który został z niczym”, skieruje do sądu pozew o zapłatę, a jako podstawę prawną żądania wskaże bezpodstawne wzbogacenie drugiego konkubenta.
Przykładowo XY prowadzili wspólnie gospodarstwo domowe, oboje pracowali przez 30 lat, wychowywali wspólne dzieci. Między czasie na działce X wybudowali za swoje oszczędności dom warty 500 000 PLN (bez działki). Niestety zdrada jednego z nich spowodowała rozpad związku. X wyrzuca Y z domu, który formalnie należy do X.
Adwokat Y w takiej sprawie najprawdopodobniej skieruje powództwo o zapłatę wartości stosunkowej jaką włożył w budowę domu (niekoniecznie 50%, bo np zarabiał 3 x tyle co x). Skierowanie sprawy o ustalenie rzeczywistego stanu księgi wieczystej nieruchomości i wskazania w niej Y jako współwłaściciela, teoretycznie jest możliwe, jednak jako adwokat „wróżę” takiemu powództwu marne szanse powodzenia.
W każdym bądź razie, każda z takich spraw wymaga indywidualnej oceny. Przykładowo przy rzeczach ruchomych, kiedy faktycznie relacje miedzy konkubentami były niemal identyczne, jak w małżeństwie, bardzo trudno jest ustalić do kogo dane rzecz należała? Odwołując się do woli konkubentów z chwili jej nabycia, miała być wspólna. W takich sytuacji zastosowanie mogą mieć przepisy o współwłasności i sposobie jej zniesienia. Ma to istotne znaczenie w sytuacji, kiedy każdy z konkubentów zainteresowany jest nie tyle ekwiwalentem pieniężnym, co uzyskaniem na własność rzeczy nabytej w czasie trwania konkubinatu. W takim przypadku adwokat wniesie sprawę o podział w ramach zniesienia współwłasności, w której Sąd po pierwsze ustali czy dana rzecz jest współwłasnością, po drugie zaś podzieli tą rzecz (o ile jest to możliwe ) albo przyzna jednemu ze współwłaścicieli.
Jako czynnie praktykujący kilkanaście lat w Giżycku adwokat, raz spotkałem się z niebywałą sytuacją.
W jednej z parafii Giżycka, jeszcze przed wejście tzw. ślubów konkordatowych, strony wzięły ślub kościelny, natomiast z przyczyna dla mnie zupełnie nieznanych, nie zawarły małżeństwa przed Urzędnikiem Stanu Cywilnego.
Wobec czego w świetle prawa nigdy nie były małżeństwem. Jednak ich życie toczyło się, jak normalne małżeństwo, co więcej tak byli postrzegani również przez otoczenie. Nietuzinkowość tej sytuacji sięgała tak daleko, że w Giżycku nawet przed urzędami i innymi instytucjami funkcjonowali jako małżeństwo. Tak też było w chwili nabycia przez „męża” mieszkania w Giżyckiej Spółdzielni Mieszkaniowej „Mamry”. Ww. nabył własnościowe prawo do lokalu, a w dokumentach spółdzielni zostało wpisane, że będzie tam mieszkał z żoną i dziećmi. Było to o tyle ważne, że jako osoba samotna, nie mógłby otrzymać przydziału takiego mieszkania.
Po wielu latach „małżeństwo” rozpadło się, „żona” została z dziećmi w mieszkaniu, a „mąż” wyprowadził się, wpadł w alkoholizm, długi, itd. W końcu komornik zajął mieszkanie, bo formalnie należało do męża.
Jako adwokat w pierwszej chwili również odrzuciłem możliwość ubiegania się o orzeczenie, które przyznawałoby na własność ww. spółdzielcze własnościowe prawo do lokalu dla Mojej Klientki, tym bardziej, że w dokumentacji spółdzielni mieszkaniowej widniał „mąż.
I to są chwile, kiedy jako adwokat dokonałem w swojej głowie „rewolucji”. Zadałem sobie pytanie. Co szkodzi wystąpienie niemal z karkołomnym żądaniem. Jakie będą koszty, po za tymi oczywistymi dla mnie – czyli postrzeganiem mnie jako niepoważnego adwokata – na wypadek przegrania sprawy? Sprawa nie dawała mi spokoju i stanowiła coś na kształt sportowego wyzwania.
Poinformowałem Klientkę o moim pomyśle, pouczyłem o kosztach i ryzyku przegrania sprawy i spytałem, czy jest gotowa zaryzykować. Ww. zgodziła się twierdząc, że i tak jej sytuacja beznadziejna i zaraz nie będzie miał gdzie mieszkać. Każdy adwokat już na aplikacji dowiaduje się, że do rozliczeń konkubinatu nie mogą mieć zastosowania przepisy o podziale dorobkowego majątku małżeńskiego, Sąd Najwyższy w tej kwestii był od wielu lat niezruszony i każe następne jego orzeczenie tylko potwierdzało wcześniejsze stanowisko.
Dlatego moja strategia procesowa oparała się na rzeczywistej woli „męża i żony” w chwili nabywania przez tego pierwszego własnościowego spółdzielczego prawa do lokalu mieszkalnego.
Działając jako adwokat ww. złożyłem do Sądu wniosek o zniesienie współwłasności w którym żądałem ustalenia, iż mieszkanie stanowi współwłasność „małżonków” oraz dokonanie zniesienia współwłasności poprzez przyznanie ww. mieszkania na wyłączną własnoć Mojej Klientce ze stosowaną spłatą. Ponadto złożyłem wniosek o udzielenie zabezpieczenia poprzez zawieszenie postępowania egzekucyjnego względem mieszkania. Ku memu zdziwieniu wniosek o zabezpieczenie został uwzględniony, dawało to nadzieję, że „mój rodzimy” Sąd Rejonowy w Giżcyku nie uznał wniosku za „nieporozumienie”.
Takiej sprawy o zniesienie współwłasności Giżycko chyba jeszcze nie „widziało”.
Po przeprowadzeniu wszystkich dowodów, Sąd Rejonowy w Giżycku uznał, po rozważaniu wszystkich okoliczności, że w chwili nabywania lokalu przez uczestnika („męża”) nie miał on woli nabycia, własnościowego spółdzielczego prawa do lokalu mieszkalnego, samodzielnie, jego wolą było nabyciego wspólnie z uczestniczką, co więcej nabycie samodzielne byłoby wtedy niemożliwe.
W zwizku z tym Sąd Rejonowy w Giżycku postanowieniem w sprawie I Ns 195/12 uwzględnił w 100% żądanie zawarte we wniosku. Orzeczenie to się uprawomocniło.
Moja Klientka nie wiedziała jak mi dziękować, ja natomiast jako adwokata odczuwałem ogromną satysfakcję. Sprawa ta była też dla mnie lekcją, że dobry adwokat to przede wszystkim taki, który ma otwarty umysł, nie zamyka się na „przecieranie nowych szlaków”. Czasami warto zaryzykować, bo najwyższą wartością o jaką walczy adwokat jest dobro jego Klienta.
Jako adwokat, jedyną radę, jakiej mogę udzielić konkubentom to taka, aby w miarę możliwości uregulowali jak najwięcej aspektów ich wspólnego życia. Chodzi tu o wspomniane: testamenty, nabycia nieruchomości do współwłasności, pełnomocnictwa, jak również umowy związane z czynieniem nakładów na majątek jednego z konkubentów przez drugiego.
„Rozwód” konkubentów jest dziecinnie prosty, natomiast rozliczenie tego „małżeństwa” niesłychanie skomplikowane, często wręcz niemożliwe.