Czy kiedykolwiek myślałeś, że trafiając na adwokata oferującego najtańsze usługi prawne, wygrywasz los na loterii? Cóż, mogło Ci się tak wydawać, ale prawda jest taka, że żyjemy w świecie, w którym to, co tanie, wcale nie musi być dobre. W szczególności w sprawach takich jak rozwód, odszkodowanie czy te najbardziej emocjonujące sprawy karne. Ironia życia polega na tym, że żadna okazja nie jest tak tania, jak mogłaby się wydawać.
Adwokat od tanich rozwodów – przyjemność w cenie kawy
Zacznijmy od rozwodów. Wyobraźmy sobie adwokata, który przyjmuje klienta z szerokim uśmiechem i mówi: „Tylko 1000 złotych, żeby zakończyć Twoje małżeńskie cierpienia!” Brzmi dobrze? Oczywiście, do momentu, kiedy okazuje się, że 1000 złotych obejmuje tylko napisanie pozwu, ale żeby coś z nim zrobić, trzeba dopłacić. A potem dopłacić jeszcze raz, bo wiesz, wizyta w sądzie, napisanie odpowiedzi na pismo drugiej strony i tak dalej.
Na końcu okazuje się, że rozwód kosztował więcej niż wesele, które w ogóle doprowadziło do tej „pamiętnej” znajomości. Tanie rozwody? Istnieją tylko w bajkach opowiadanych przez tych samych adwokatów, którzy potem biorą opłaty za „długotrwałe prowadzenie sprawy”.
Nie dajmy się jednak zwieść obietnicom, że tani adwokat rozwodowy „załatwi wszystko”. Sądy rodzinne słyną ze swoich procedur, a za każdym ruchem procesowym kryje się cena. Pamiętajmy, że każda konsultacja, każdy mail, każde pismo procesowe to koszt, który wcale nie musi być uwzględniony w tej początkowej „taniości”. Na końcu pozostaje pytanie: czy taniej zawsze znaczy lepiej?
Sukces za wszelką cenę – success fee w sprawach CHF i odszkodowawczych
Teraz przejdźmy do spraw odszkodowawczych i słynnych kredytów frankowych. Adwokaci oferują success fee, czyli wynagrodzenie tylko w przypadku sukcesu. Brzmi to wspaniale – zero ryzyka, tylko zysk. Ale jakże byłożyćby się nie domyślić, że „sukces” jest tutaj mierzony w złotych kilogramach? Gdy sprawa się skończy, adwokat z dumą ogłasza: „Zyskaliśmy 100 tysięcy złotych dla Ciebie! Tylko zostawię sobie skromne 50 tysięcy jako nasz sukces”.
Oczywiście, klient z szeroko otwartymi oczami odpowiada: „Ale to miało być tanio!” Na co adwokat z szerokim uśmiechem wyjaśnia, że to i tak najtańsza oferta na rynku. Przecież inni biorą więcej, a on tylko po to, by klient był zadowolony.
Nie wspominając o tym, że niektóre umowy success fee mają zapisy drobnym drukiem, które zwiększają wynagrodzenie adwokata w przypadku skomplikowanych negocjacji lub dłuższego czasu trwania sprawy. Niby nic, a jednak coś, co może diametralnie zmienić pierwotne kalkulacje. Czy to nie ironia, że zysk klienta zamienia się w koszmar jego portfela?
Zaliczka i „symboliczne dopłaty”
Nie zapominajmy o tych, którzy kuszą hasłem: „Proszę tylko o zaliczkę, reszta to symboliczne dopłaty w trakcie sprawy.” Brzmi tanio, brzmi przyjaźnie, brzmi „symbolicznie”. Ale symbolika ma to do siebie, że bywa bardzo rozciągliwa. Symboliczna dopłata to 500 złotych, potem 1000, a na koniec dochodzisz do 15 tysięcy, które wpłacasz za swoją wymarzoną sprawę. I to wszystko po to, by usłyszeć wyrok, który wcale nie musi być korzystny.
Adwokaci mają tutaj ogromne pole do popisu. Symboliczne dopłaty mogą obejmować każdy dodatkowy ruch: telefon, mail, kawa wypita w trakcie konsultacji. Klient wychodzi biedniejszy, ale zadowolony, bo przecież „płacił taniej”.
W niejednym przypadku „symboliczne dopłaty” prowadzą do tego, że klient wręcz traci kontrolę nad kosztami. Na koniec okazuje się, że te dodatkowe usługi były rzekomo niezbędne, ale czy faktycznie poprawiły wynik sprawy? Tego klient nigdy się nie dowie.
Sprawa karna i „długotrwałe prowadzenie sprawy”
Pora na sprawy karne, gdzie adwokaci oferują swoje usługi za kwotę, która zdaje się prawie darmowa. Problem pojawia się, gdy sprawa się przeciąga. A przecież wszyscy wiemy, że polskie sądy uwielbiają sprawy, które trwają latami. Adwokatowi wcale się nie śpieszy, bo każdy dodatkowy miesiąc to nowe możliwości zarobkowe.
I tutaj dochodzimy do historii starego adwokata i jego syna. Wiesz, ta historia, w której sprawa obywatela XYZ była podstawą całego życia rodzinnego. Niektórzy mogliby powiedzieć, że syn adwokata po prostu nie miał wyobraźni. Ale to przecież ironia – wygranie sprawy wcale nie jest sukcesem, jeśli adwokat miał z niej żyć przez dekady.
Długotrwałe prowadzenie sprawy to jedna z najbardziej wyrafinowanych metod na podtrzymywanie finansowego zdrowia kancelarii. Każda kolejna rozprawa, każdy dodatkowy dokument procesowy to szansa na więcej pieniędzy. Klient staje się w tym procesie pionkiem, który nie do końca wie, kiedy i jak jego sprawa się zakończy.
Na koniec: tanio to drogo
Ironia życia polega na tym, że nie stać nas na tanich rzeczy. Dotyczy to również adwokatów. Im tańsza oferta, tym więcej może kosztować. Rozwód, odszkodowanie, sprawa karna – każda z nich to pole do popisu dla kreatywności adwokackiej.
Więc, drogi czytelniku, zanim zdecydujesz się na najtańszą ofertę, pamiętaj – może warto zapłacić trochę więcej, by uniknąć „symbolicznych dopłat”, success fee liczonych w milionach i spraw, które ciągną się przez pokolenia. W końcu „będzie Pan zadowolony” to tylko slogan – ale czy na pewno warto ryzykować?
Jeśli masz jeszcze wątpliwości, zapytaj siebie: ile kosztowały Cię te wszystkie „oszczędności” w przeszłości? Czy adwokat, który zaproponował usługę za połowę ceny konkurencji, faktycznie oszczędził Ci pieniądze? Czy może jedynie przesunął koszty na moment, gdy nie będziesz miał wyboru? Pamiętaj: taniość jest drogą iluzją.