Prowadząc Kancelarię Adwokacką w Giżycku, jako adwokat, bardzo często mam do czynienia z sytuacją, że klient pyta czy … jestem radcą prawnym. Na moje pytanie, „a dlaczego nie może być adwokat? Najczęstsza odpowiedź jest taka, iż „on” myślał, że „adwokaci nie zajmują się takimi sprawami. Co ciekawe w świadomości klientów kancelarii zakres spraw, którymi nie zajmuje się adwokat jest bardzo szeroki. Począwszy od spraw administracyjnych, poprzez gospodarcze, cywilne, a na sprawach spadkowych kończąc. Pocieszające jest to, że adwokat kojarzony jest chociaż ze sprawami karnymi, rozwodami i innymi sprawami rodzinnymi.
Mając na uwadze powyższe doświadczenia, informuję, że obecny stan prawny dotyczący udzielania pomocy prawnej, przez profesjonalistów, nie różnicuje zakres spraw, które mogą prowadzić adwokaci, czy radcowie prawni. Nie oznacza to bynajmniej, że między adwokatem i radcą prawnym nie ma różnic, są tyle tylko, że widoczne na innym poziomie percepcji.
Aby zrozumieć jaka jest różnica pomiędzy adwokatem, a radcą prawnym, trzeba cofnąć do czasów przemian ustrojowych. Radcowie prawni byli prawnikami ściśle związanymi z przedsiębiorstwami, urzędami, etc. etc. Jednak stopniowo radcowie prawni uzyskiwali możliwość reprezentowania przed sądami osób fizycznych. Najpierw były to sprawy gospodarcze, następnie cywilne, rodzinne ( w tym rozwody) w wreszcie sprawy karne.
Tak więc w chwili obecnej adwokat i radca prawny mają identyczne uprawnienia, jeżeli chodzi o prowadzenie spraw. Wyjątkiem jest to, iż radca prawny, który jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę, nie może być obrońcą w postępowaniu karnym.
Skoro w zasadzie adwokat i radca prawny niczym nie różni się jeżeli chodzi o uprawnienia, to czy w ogóle są jakieś różnice?
Jedyną różnicą prawną, jest ta, że adwokat nie może być zatrudniony na podstawie umowy o pracę. Nie wnikając w szczegóły generalnie chodzi o to, iż adwokat ma być pozbawiony jakiejkolwiek zależności i podporządkowania, i podlega tylko ustawom.
Według mnie główne różnice pomiędzy adwokatem, a radcą prawnym to różnice „mentalne”.
Podkreślam, że jest to moje osobiste zdanie, bazujące na moich doświadczeniach w kontaktach z radcami prawnymi.
Jeżeli miałbym w lakoniczny sposób porównać adwokatów i radców prawnych to adwokaci w przeważającej części mają „dusze artystyczne”, a radcowie są „techniczni”. Oczywiście ten umowny podział nie dyskredytuje, ani nie wywyższa żadnego z tych zawodów. Ponadto czas i przemiany pokoleniowe, jak i prawne, powodują, że staje się ona co raz bardziej nieostry. Adwokaci poprzez ww. zamiany zostali „zmuszeni” do technicznego sposobu patrzenia na sprawy, a radcowie poprzez kolejne lata na salach sądowych w sprawach rozwodowych i innych sprawach rodzinnych, czy też sprawach karnych, zaczęli dostrzegać „pozaprawne niuanse”, które często decydowały o sukcesie bardziej, niż nienaganne przygotowanie, znajomość przepisów i orzecznictwa.
Czy wobec tego, jest sens istnienia dwóch odrębnych zawodów prawniczych?
Według mnie tak. Nie ulega wątpliwości, iż sama nazwa „Adwokat” jest swego rodzaju wartością ukształtowaną przez setki lat, i te lata istotnie wpływają na indywidualne cechy zawodu adwokata.
System szkolenia, „dziedziczenie” standardów etc. Tego nie da się zunifikować ustawą. Siłą zawodu adwokata w stosunku do radcy prawnego jest „kameralność” samorządu. Obecnie stosunek adwokatów do radców prawnych to mniej więcej 1 do 3. Przy unifikacji zawodów prowadziłoby to do tego, iż to radcowie prawni decydowali by o kształcie i kierunku rozwoju zawodu adwokata.
Uważam, że byłoby to skrajnie niekorzystne, przede wszystkim dla klientów.
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby adwokat i radca prawny funkcjonowali obok siebie, a klient dzięki temu miał większy wybór. Za pozostawieniem podziału według mnie przemawia jeszcze jeden argument, a mianowicie fakt, iż brak jest jakichkolwiek ograniczeń w zmianie zawodu. Adwokat w każdej chwili może wpisać się na listę radców prawnych, jak i odwrotnie, radca prawny jeżeli tylko zechce, może zostać adwokatem.
Na przykładzie takiego miasta jak Giżycko, gdzie prowadzę kancelarią adwokacką i jest jeszcze kilkunastu adwokatów, mogę zaryzykować stwierdzenie, iż nadal w sprawach indywidualnych klienci częściej „szukają” adwokata. Obrona przez radcę prawnego w sprawie karnej nadal jest raczej wyjątkiem. W rozwodach i sprawach rodzinnych również na salach sądowych „dominują” adwokaci. Jednakże już w sprawach majątkowych między innymi: o zapłatę, podziały majątku wspólnego, spadkowych, zniesienia współwłasności, etc., gołym okiem widać, że radcowie prawni podzielili rynek z adwokatami, niemal po połowie.
Tak naprawdę przy wyborze prawnika od decyzji – adwokat, czy radca prawny? O wiele większy sens ma poszukiwanie adwokata czy radcy prawnego, który swoim doświadczeniem, wiedzą i odpowiedzialnością, będzie gwarantował nam należytą ochronę naszych praw.
Bardzo często o wyborze prawnika decydować będą osobiste cechy adwokata, bądź radcy prawnego, jak również samego klienta.
Bez względu na to czy ma być to adwokat, czy radca prawny – prawnik, któremu zamierzamy zlecić prowadzenie sprawy musi mieć nasze zaufanie. Jest ono na tyle ważne, że brak zaufania może być powodem do wypowiedzenia pełnomocnictwa, zarówno przez klienta, jak i adwokata.
W swojej praktyce adwokackiej w Giżycku wypowiedzenie pełnomocnictwa zdarzyło mi się na przestrzeni kilkunastu lata – może z 6 – 7 razy. Praktycznie wszystkie przypadki to utrata zaufania.
Niestety bardzo często bywa tak, iż klient, pomimo iż zlecił sprawę prawnikowi, chce mieć nad nią całkowitą kontrolę, a co gorsze również kontrolę nad pracą jego adwokata. Niemal pewnym jest, że dojdzie wtedy do takiej sytuacji, iż adwokat nie będzie chciał się „podpisać” pod oświadczeniami klienta, uważając, że jest to szkodliwe dla niego samego.
Klasycznym przykładem, kiedy dochodzi do tej niemiłej sytuacji, jest przekazanie adwokatowi przez jego klienta dowodów, które były zdobyty nielegalnie (np. przez założenie podsłuchu w telefonie). W takiej sytuacji adwokat, który zdecydowałby się wykonywać polecania klienta naraża się wręcz na odpowiedzialność karną, co równałoby się z usunięciem go z adwokatury.
Przemiany społeczne i rozwój „kapitalizmu” w naszym kraju, spowodował, iż część rynku prawniczego została przejęta przez podmioty nieprofesjonalne. Obsługą prawną zaczęli zajmować się między innymi księgowi, a tablice z napisem „Kancelaria prawna” stały się elementem miejskiego krajobrazu. Giżycko również nie jest wolne od samozwańczych „prawników”.
Oczywiście są oni cenowo bardzo konkurencyjni, a jak to mawiają różnica jest tylko w tym, że nie mogą być pełnomocnikiem w sprawach sądowych i sami podpisywać pism. Ma to tyle wspólnego z prawdą, co oświadczenie studenta medycyny, że od lekarza różni go tylko brak pieczątki.
Bardzo specyficzną grupę „prawników” stanowią tak zwane kancelarie odszkodowawcze, które przejmują sprawy, głównie wynikające z likwidacji szkód komunikacyjnych. Działanie tych „kancelarii” polega głównie na „łapaniu” klientów, min. w szpitalach, zakładach pogrzebowych, etc.
Potem i tak tak firma musi wynająć adwokata, czy też radcę prawnego do obsługi sprawy odszkodowawczej przed sądem, oczywiście koszty tego adwokata są sprytnie ukryte w umowie i najczęściej klient nie jest świadomy, że to wszystko jest pokrywane z jego odszkodowania.
Niestety świadomość społeczeństwa jest bardzo niska. Bardzo często wręcz otwieram oczy ze zdumienia, jak klienci pokrzywdzeni przez pseudo prawnika opowiadają o jego „sposobie prowadzenia sprawy” !!!
Chyba najbardziej drastycznym przykładem adwokata – hochsztaplera, był przypadek w Giżycku, kiedy zrozpaczeni chorobą dziecka rodzice, wynajęli „prawnika”, który miał ich reprezentować przed Sądem . Oczywiście „szanowny pan mecenas” przyjął wynagrodzenie i obiecał zająć się sprawą. Złożył do Sądu Rejonowego w Giżycku, stosowny wniosek – oczywiście podpisali go klienci. Następnie w dniu rozprawy Klienci dostali od swojego „adwokata” SMS, że nie może się stawić z przyczyn losowych na rozprawę, ale nic się nie stanie i dadzą sobie radę sami.
Kiedy sytuacji się powtórzyła, a „szemrany” adwokat nie odbierał telefonu, klienci postanowili skorzystać z mojej pomocy. Skończyło się na powiadomieniu organów ścigani.
Sprawa fałszywego mecenasa stała się sławna na całe Giżycko. Okazało się, że ww. nie tylko oszukiwał ludzi przedstawiając się jako prawni, ale także wyłudzał pieniądze udając agenta nieruchomości. Finał tej sprawy był taki, że „pan mecenas” skończył w więzieniu.